Przerwa w ligowych rozgrywkach potrwa nie wiadomo jak długo, kibice zamknięci w czterech ścianach z utęsknieniem czekają na powrót futbolowych emocji, a my wykorzystując ten niekorzystny czas zapraszamy was, drodzy fani, do powspominania minionych czasów. W serii "W ogniu pytań" cofnęliśmy się o kilka lat wstecz, by porozmawiać z byłymi zawodnikami i działaczami Wolanii jak pamiętają swój czas w klubie z Woli Rzędzińskiej. Na pierwszy ogień wybraliśmy Łukasza Mikruta. Popularny "Miki" przez dekadę strzegł dostępu do bramki wolańskiego klubu. Wraz z zespołem przeżywał dobre, jak i te złe momenty. Poza boiskiem spokojny człowiek, jednak między słupkami nie pozwalał sobie w kasze dmuchać. Stanowczy zawodnik, który miał swoje zdanie i zasady. #zostanwdomu i zapraszamy do lektury.
Łukasz Zając: Przychodziłeś do Wolanii w sezonie 2005/06. Możesz przybliżyć kulisy tego transferu ?
Łukasz Mikrut: Przyszedłem do klubu za kadencji trenera Romana Ciochonia. On i zarząd chcieli wzmocnić pozycje bramki i ściągnięto mnie wtedy z Okocimskiego Brzesko. Wolańskie klimaty już znałem, bo w latach 1999/2000 grałem już w barwach klubu z Woli Rzędzińskiej. Byłem wtedy młodym zawodnikiem wypożyczonym z Unii Tarnów. Znałem wielu zawodników, z niektórymi nawet wychowałem się w Unii Tarnów. W drużynie szybko się zaaklimatyzowałem, dobrze mnie przyjęto.
Łukasz Zając: Pamiętasz swój pierwszy sezon w barwach wolańskiego klubu ?
Łukasz Mikrut: Najbardziej chyba pamiętam, że Wolania wtedy oddała do użytku nowy stadion. Na tamte czasy robił wrażenie. Jeśli chodzi o aspekt sportowy to niestety przez reorganizację był to sezon spadkowy. Zajęliśmy wtedy 9 miejsce i spadliśmy z ligi. Wystarczyło zająć jedno miejsce wyżej i byśmy się utrzymali, ale się nie udało. Bolało jak cholerna.
Łukasz Zając: W sezonie 2009/10 Wolania grała w mocnej, jedno grupowej 4 lidze. Jak oceniasz poziom tych rozgrywek w porównaniu z obecnym podziałem 4 ligi na dwie grupy ?
Łukasz Mikrut: Była to naprawdę bardzo mocna 4 liga. Myślę, że w jakimś stopniu można ją porównać do dzisiejszej 3 ligi. Było dużo drużyn z regionu krakowskiego i one w dużym stopniu podnosiły poziom rozgrywek.
Łukasz Zając: Dzień przed startem rozgrywek sezonu 2010/11 doznałeś kontuzji. Możesz nam powiedzieć coś więcej o tym urazie ?
Łukasz Mikrut: Pamiętam to bardzo dobrze. Po okresie przygotowawczym był to ostatni trening przed startem ligi, byłem bardzo dobrze przygotowany i czułem się bardzo mocny, ale podczas interwencji uszkodziłem kolano. W trybie ekspresowym ściągnięto wtedy Tomasza Libere. Ja oczywiście po chwili załamki, jak najszybciej chciałem wrócić do zdrowia i pełnej sprawności. Po 2 miesiącach trenowałem już na 100% i walczyłem o powrót do pierwszej jedenastki.
Łukasz Zając: W sezonie 2013/14, pod wodzą Grzegorza Tyla, Wolania wywalczyła awans do 3 ligi. Byłeś wówczas jednym z ojców sukcesów. Jak wspominasz ten okres i grę w 3 lidze ?
Łukasz Mikrut: To był mega sukces dla Klubu. Dla mnie oczywiście też. Rozegraliśmy fantastyczny sezon. Z tego co pamiętam nie przegraliśmy meczu u siebie. Rywale strasznie się prężyli na nas w myśl zasady bij mistrza, ale my wtedy mieliśmy mocną pakę i bardzo dobrego trenera. Po awansie zobaczyliśmy ogromny przeskok między 4, a 3 ligą. Inne zespoły traktowały nas troszkę jak egzotyczny klubik z wioski, jednak wiele razy udowodniliśmy, że nie jesteśmy chłopcami do bicia, choć bywało ciężko.
Łukasz Zając: W barwach Wolanii, w 3 lidze, rozegrałeś trzy rundy. Zimą sezonu 2015/16, po dziesięciu latach, zrezygnowano z Twoich usług. Dlaczego ?
Łukasz Mikrut: Pod koniec rundy jesiennej, na meczu ligowym, doznałem poważnej kontuzji barku, przeszedłem operacje i w okresie zimowym przechodziłem rekonwalescencję. Od stycznia powoli trenowałem indywidualnie, w lutym już z drużyną. Informowałem zarząd i trenera, że w kwietniu będę na 100% przygotowany i sprawny do gry i tak było. Niestety, zarząd, chyba w porozumieniu z ówczesnym trenerem, postanowili inaczej. Zdecydowanie nie zgadzałem się z ich zdaniem, a proponując mi warunki współpracy, powiem delikatnie, nie potraktowano mnie poważnie. Więc to ja ostatecznie podjąłem decyzje o zakończeniu współpracy.
Łukasz Zając: Od niedawna Wolania ma swojego trenera bramkarzy, ale jakby nie patrzeć, to właśnie Ty jako pierwszy w naszym Klubie, wprowadzałeś zajęcia dla golkiperów. Czy uważasz, że powiększenie sztabu szkoleniowego to dobry ruch ze strony zarządu ?
Łukasz Mikrut: Jak to mówią: lepiej późno, niż wcale. Owszem prowadziłem zajęcia dla naszej grupy bramkarzy, w tym siebie. Nawet kilka razy pracowałem z młodymi chłopakami. Bardzo długo próbowałem zarząd przekonać o potrzebie trenera bramkarzy w klubie. Sam chciałem się podjąć tego zadania, tym bardziej, że pracowałem jako trener bramkarzy w innych klubach. Obecny bramkarz Wolanii Michał Boruch trenował pod moimi skrzydłami w Tarnovii Tarnów. Niestety, wtedy nie bardzo mnie chciano wysłuchać.
Łukasz Zając: Czy piłka nożna została odstawiona przez Ciebie na boczny tor ?
Łukasz Mikrut: Można powiedzieć, że trochę zmieniły mi się priorytety. Przedtem piłka była na pierwszym miejscu, teraz zdecydowanie pierwsze miejsce piastuje rodzina. W momencie zakończenia gry w Wolanii, przemyślałem wiele rzeczy i postanowiłem zakończyć przygodę z piłką jako zawodnik. Jeszcze przez parę lat byłem trenerem bramkarzy na Tarnovii. Tam też prowadziłem, jako trener, juniorów młodszych i starszych. Teraz już cały wolny czas poświęcam rodzinie, a przede wszystkim 9 letniemu synowi, który też złapał bakcyla piłki i wspieram go w tym z całego serca. Oczywiście cały czas śledzę poczynania Wolanii, gdzie spędziłem większą część swojej przygody piłkarskiej. Zazdroszczę zawodnikom i trenerowi warunków do treningów. Życzę całej drużynie sukcesów, zawsze gdzieś w sercu będę miał Wolanię. Spędziłem w tym klubie naprawdę wiele lat, wylałem cysterny potu na treningach i meczach. Grałem z wieloma super chłopakami. Mam nadzieję, że kibice dobrze mnie będą kojarzyć, bo zawsze starałem się zostawić mnóstwo serducha. Powodzenia